![Państwowe Przedsiębiorstwo Wydawnictw Kartograficznych (PPWK), Plan Warszawy, skala ok. 1:21000, 1965](https://mw-prod.s3.amazonaws.com/inspirations/images/3dfd8611-3720-4e73-b0bf-9913020b6940.jpg.605x960_q85.jpg)
Państwowe Przedsiębiorstwo Wydawnictw Kartograficznych (PPWK), Plan Warszawy, skala ok. 1:21000 (fragment), 1965
![Andrzej Skalimowski, willa na Żoliborzu, ul. Śmiała 63, 2024](https://mw-prod.s3.amazonaws.com/inspirations/images/39f53b3f-aa39-412f-adfa-a7fec65601e5.jpg.605x960_q85.jpg)
Willa na Żoliborzu, ul. Śmiała 63a, archiwum prywatne Andrzeja Skalimowskiego
![Andrzej Skalimowski, willa na Żoliborzu, ul. Śmiała 63, 2024](https://mw-prod.s3.amazonaws.com/inspirations/images/614e5376-57cc-45ce-a1d6-a8eb20beebaa.jpeg.605x960_q85.jpg)
Willa na Żoliborzu, ul. Śmiała 63a, archiwum prywatne Andrzeja Skalimowskiego
Przedwojnie
Każde większe miasto, a stolica państwa w szczególności, ma swoje lepsze i gorsze dzielnice. O ile specyfiki tych gorszych nietrudno się domyślić – marna infrastruktura, słaba jakość usług publicznych, wysoka przestępczość – to z lepszymi jest problem. Na ich pozytywne postrzeganie wpływają różne czynniki, niekoniecznie dające się mierzyć obiektywnymi kryteriami. To może być dobre położenie względem innych dzielnic, ciekawsza architektura i urbanistyka, bogatsze lub modne sąsiedztwo, wreszcie – genius loci miejsca, samoistny lub wykreowany.
Warszawski Żoliborz zaliczany jest do dzielnic lepszych. Zielone oblicze zaczął zyskiwać od 1916 roku, kiedy wojska carskie opuściły Cytadelę. Uwolniony teren w bezpośrednim otoczeniu twierdzy nabrał potencjału inwestycyjnego. Na początku lat 20. XX wieku rozbudowująca się po latach stagnacji Warszawa potrzebowała przestrzeni oddalonej od ciasnego Śródmieścia. Żoliborz, położony między historycznym centrum a nadwiślańskim obszarem Bielan i Marymontu, nadawał się idealnie jako pole realizacji angielskiej idei miasta-ogrodu. Alternatywą dla gęsto zabudowanych, pierzejowych ulic miały być gęsta, bujna zieleń, traktowana jako narzędzie kreowania przestrzeni publicznej. W tej zieleni rozległych ogrodów (ziemią wówczas gospodarowano hojnie) zatopiono zespoły zabudowy domów o regionalnym, historyzującym, a nawet dworkowym charakterze. Taka była geneza Żoliborza Oficerskiego, który powstał w latach 1922–1926. Jego kręgosłupem był zespół mieszkaniowy zorganizowany wokół placu Słonecznego oraz ulic Fortecznej, Śmiałej i Hauke-Bosaka. Układ urbanistyczny został zaprojektowany koncentrycznie i promieniście, a wspomniane ulice – osie placu – zakomponowano w kierunku Cytadeli i Śródmieścia. Jest to splot dominant i układów kolistych, diagonalnych i prostokątnych. Ulice i stojące przy nich domy tworzą – w dalszym ciągu – system wypełniony różnorodną zielenią[1].
Żoliborz Oficerski był przedsięwzięciem skierowanym do czynnych i byłych wojskowych, raczej wyższej rangi, a także do ich rodzin. To wojskowi inspirowali i finansowali (przy wsparciu kredytów państwowych) budowę osiedla w nowej dzielnicy. Zamieszkał tam gen. Józef Haller, a według miejskich legend do budowy szykował się Józef Piłsudski. Ostatecznie marszałek zamieszkał w Sulejówku, ale staraniem jego małżonki Aleksandry przy ulicy Czarnieckiego uruchomiono prywatną koedukacyjną szkołę powszechną. W kolejnych latach Żoliborz nabierał bardziej egalitarnego i zróżnicowanego charakteru. W okolicach Dworca Gdańskiego Fundusz Kwaterunku Wojskowego wybudował bloki mieszkalne dla podoficerów, za placem Wilsona swój eksperyment prowadziła WSM, a ZUS realizował kolonie domów jednorodzinnych wzdłuż ulicy Dziennikarskiej. Pojawiła się architektoniczna dominanta w postaci strzelistych wież kościoła św. Stanisława Kostki. Równolegle z dzielnicą rosły drzewa w parku Żeromskiego. Styl historyzujący został wyparty przez modernizm, a Żoliborz bardziej kojarzył się z nowoczesnością i hasłami postępu społecznego niż tradycją narodową. Ci, którzy mieli przywilej zamieszkiwania tej dzielnicy, raczej nie narzekali.
Wojna
Ten pozornie idylliczny rozwój – zarówno Żoliborza, jak i szerzej – Wielkiej Warszawy, przerwał wybuch wojny. Wielu właścicieli nieruchomości, głównie wojskowych, poległo lub trafiło do niewoli. Na Żoliborzu pozostały ich rodziny i niespłacone hipoteki. W okresie okupacji niemieckiej peryferyjność Żoliborza po raz kolejny stała się jego atutem. Śródmieście Warszawy, zagrożone łapankami, było miejscem niebezpiecznym. Rozluźniona, ale gęsto zarośnięta zabudowa Żoliborza Oficerskiego była schronieniem dla potrzebujących, wśród nich m.in. Żydów, którym udało się przedostać na aryjską stronę. W podziemiach domu przy ulicy Kaniowskiej 4 – kilkaset metrów w linii prostej od obsadzonej Niemcami Cytadeli – działała tajna radiostacja AK, zwana Łodzią Podwodną. Na WSM-ie, wśród lewicowo zorientowanej inteligencji, silne były też prądy aktywności społecznej.
Powstanie zostawiło ślady w przestrzeni publicznej Żoliborza. Niektóre z nich, jak przestrzeliny na elewacji budynku szkoły przy Czarnieckiego, są widoczne do dzisiaj. Część budynków, zwłaszcza w rejonie placu Wilsona, została zburzona. Pożary strawiły też niektóre wille na Żoliborzu Oficerskim, ale tam – z uwagi na luźną zabudowę – straty nie były przytłaczające.
Po opuszczeniu przez Niemców lewego brzegu na Warszawę ruszyły tłumy ludzi. Wśród nich wypędzeni przez Niemców przedwojenni właściciele, ich rodziny, mieszkańcy zburzonych domów, ale też ludność zupełnie nowa. Łatwe do szybkiego zaadaptowania na potrzeby mieszkaniowe żoliborskie nieruchomości przyciągały biedotę, koczującą przed wojną w barakach na Annopolu i przy Dworcu Gdańskim. Dzicy lokatorzy zajmowali domy, co później legalizowano decyzjami urzędu kwaterunkowego. Na mocy tzw. dekretu Bieruta właściciele tracili swoje grunty, pozostawiano im jednak obowiązki remontów (większość domów miała uszkodzone dachy) i utrzymania budynków. Pół biedy, kiedy mogli w swoich domach zamieszkać, chociaż towarzystwo sublokatorów bywało traumatyzujące. Nowi mieszkańcy na ogół nie szanowali przekazanego im do użytku mienia. Dogrzewano się żeliwnymi kozami, a za opał służyła klepka parkietowa. Rozkradano elementy wyposażenia i meble. Kiedy w budynkach jednorodzinnych musiało się pomieścić kilkanaście obcych sobie osób, awantury sąsiedzkie stawały się elementem codzienności.
Powojnie
Co warte podkreślenia, Żoliborz w pierwszych kilkunastu powojennych miesiącach pozostawał poza obszarem zainteresowania resortów siłowych (zarówno sowieckich, jak i polskich), a także pracowników aparatu partyjnego. W jednym z domów przy ulicy Pogonowskiego ulokowano posterunek Urzędu Bezpieczeństwa, ale był to wyjątek potwierdzający regułę. Bezpieka i nomenklatura państwowo-partyjna grupowały się w rejonach śródmiejskich, które było łatwiej zaopatrzyć i chronić. Peryferyjny Żoliborz, dostępny z lasów Kampinosu, był niebezpiecznym rejonem powojennego miasta. Gdyby członkowie podziemia zdecydowali się na akcję zbrojną, komunistom mogłoby zabraknąć czasu na przyjście swoim towarzyszom z odsieczą.
Wraz z krzepnięciem systemu i postępami odbudowy rosły apetyty ludzi, którzy potrafili się w nowej rzeczywistości urządzić. Zaraz po wojnie za luksus uchodziły ściany z oknami i dach nad głową w przedwojennej kamienicy, zwłaszcza przy ulicach, gdzie Niemcy nie zdążyli zrealizować swoich destrukcyjnych zapędów. Na początku lat 50. na fali socrealizmu lud wkroczył do Śródmieścia. Przynajmniej w teorii, gdyż w rzeczywistości klucze do nowo wybudowanych mieszkań (często z służbówkami na wzór przedwojenny) hojnie przydzielano funkcjonariuszom resortów siłowych i aparatu partyjnego. Wille z ogrodami były zarezerwowane dla najważniejszych osób w państwie. Bolesław Bierut dysponował taką willą w Konstancinie, a Konstanty Rokossowski miał do swojej wyłącznej dyspozycji obszerny dom.
Rok 1956, przełomowy z wielu względów, wpłynął także na architekturę, a co za tym idzie, na podejście do zagadnień mieszkaniowych. Miarą sukcesu zaradnego człowieka było wyrwanie się realiów budownictwa wielorodzinnego, a materialny symbol tego powodzenia stanowił własny segment. Bez znaczenia, czy w zabudowie wolnostojącej, czy szeregowej, choć ten pierwszy budził większe uznanie. W takich okolicznościach, w pierwszej połowie lat 60. XX wieku, powstały monotonne ciągi segmentów na Saskiej Kępie (np. przy ulicy Rapperswillskiej, gdzie swój segment miał prezenter Jan Suzin), Mokotowie i Bielanach. Często metraże nie przekraczały 60 m², ale budynki były piętrowe i podpiwniczone, więc w warunkach PRL uchodziły za wille. Segmenty zaspokajały ambicje prezenterów telewizyjnych, pułkowników i urzędników średniego szczebla. Ale jeżeli ktoś naprawdę się liczył, musiał mieć własny dom.
Zygmunta Stępińskiego spotkania z Żoliborzem
Przedwojennych, okazałych willi w Warszawie nie brakowało, ale przeważnie były one już zamieszkałe przez lokatorów kwaterunkowych i wymagały znacznych nakładów finansowych. Doceniano ich walory użytkowe, ale w latach 60. uchodziły za staromodne. Wykorzystując odwilżowe możliwości zamawiania projektów indywidualnych u architektów, członkowie nomenklatury i przedstawiciele wpływowych środowisk zaczęli rozglądać się za terenami, gdzie mogliby pobudować domy. Żoliborz Oficerski, z ogrodowym charakterem, szybko awansował w tym prestiżowym, choć niejawnym rankingu. Pomocne okazywały się władze dzielnicowe, w których dyspozycji były znacjonalizowane i podzielone po wojnie grunty. Jeśli działka lub budynek pozostawały w rękach prywatnych (takie sytuacje należały do rzadkości), urzędnicy pośredniczyli – czasami za odpowiednią gratyfikacją – w transakcjach, ułatwiając procedury i zapewniając lokale komunalne dla wykwaterowywanych lokatorów. Z wejściem w dekadę lat 70. zaczęła się prywatyzacja komunalnego zasobu mieszkaniowego Warszawy.
Zygmunt Stępiński, jeden z najwybitniejszych warszawskich architektów, od 1945 roku zajmował się głównie odbudową i budową nowych, centralnych fragmentów Warszawy – Nowego Światu, Krakowskiego Przedmieścia, Mariensztatu. Później realizował największe inwestycje miastotwórcze tamtych czasów – Trasę W-Z, MDM, Chmielną, Powiśle, otoczenie placu Zwycięstwa (dziś Piłsudskiego). Projektowanie kilometrów fasad musiało być absorbujące, ale w międzyczasie Stępiński przyjmował zlecenia indywidualne, często na zlecenie władz państwowych. Potrafił trafić w ich gust. Wespół z Kazimierzem Marczewskim zaprojektowali na Powązkach Wojskowych monumentalny grobowiec, w którym złożono sprowadzone w 1950 roku z Berlina prochy Juliana Marchlewskiego. Także rysunek pomnika i płyty nagrobnej zmarłego w 1964 roku przewodniczącego Rady Państwa Aleksandra Zawadzkiego wyszły spod ręki Stępińskiego.
Z Żoliborzem Zygmunt Stępiński był związany zawodowo od 1950 roku. Wówczas zaprojektował pod murami Cytadeli mauzoleum Hibnera, Kniewskiego i Rutkowskiego, a także – w wąwozie oddzielającym Żoliborz Oficerski od Cytadeli – park imienia tych rozstrzelanych w 1925 roku członków ruchu robotniczego[2]. Była to część większego, ale niezrealizowanego przedsięwzięcia, zmierzającego do urządzenia na Cytadeli panteonu działaczy komunistycznych. Gdy w 1964 roku Stępiński otrzymał zlecenie zaprojektowania i wkomponowania nowoczesnego domu w przedwojenną zabudowę Żoliborza Oficerskiego, kontekst dzielnicy był mu dobrze znany.
Projekt willi na Żoliborzu Zygmunt Stępiński wykonał na zlecenie dwóch inwestorów – prof. Bohdana Suchodolskiego (1903–1982) i mec. Stanisława Gerbera (1931–1996). Zamówili dokumentację mieszkalnego budynku z garażem, który miał stanąć przy ulicy Śmiałej, na niezabudowanej działce pomiędzy numerami 63 a 65. Teren pod budowę został najprawdopodobniej wydzielony z działki pierwotnie przynależnej do posesji wokół domu pod numerem 65. Nie wiadomo, czy uzyskanie prawa do gruntu (zapewne w formie dzierżawy wieczystej) było zasługą Suchodolskiego – uznanego profesora pedagogiki, prominentnego działacza naukowego i posła na sejm PRL. Być może, chociaż mało prawdopodobne, dysponentem ziemi był adwokat Gerber. Zdecydowali się na wspólny, dwurodzinny budynek, ponieważ łączyły ich więzi rodzinne. Dom wielorodzinny dawał większe możliwości pod względem obowiązujących wówczas przepisów metrażowych, ale pozycja Suchodolskiego w strukturach Polski Ludowej bez wątpienia wystarczała do zorganizowania sobie samodzielnej willi.
Ulica Śmiała
Jedna z najstarszych w Warszawie, swój współczesny kształt uzyskała w latach 20. XX wieku. Obustronna zabudowa w stylu narodowym, z wysokimi spadzistymi dachami i kolumnowymi portykami, tworząca po przeciwnych stronach ulicy lustrzane odbicie, jest głównie dziełem Mariana Lalewicza. Dom pod numerem 63 został przez niego zaprojektowany i wzniesiony w 1923 roku dla płk. Antoniego Bancera (1880–1947), legionisty, szefa Oddziału Kontroli Budżetu i Kredytu Korpusu Kontrolerów, a do wybuchu wojny naczelnika Okręgowej Administracji Miar w Warszawie. Na Śmiałej mieszkali też generałowie: Stefan Grot-Rowecki, Stanisław Sosabowski (na rogu Haukego-Bosaka) i Marian Kukiel. Niektóre z domów wzniesionych przed wojną przepadły w powstaniu, a przy innych po 1945 roku sukcesywnie ograniczano przydomowe ogrody. Wolne tereny dzielono na działki budowlane. W ten sposób wygospodarowano powierzchnię pod zabudowę przy ulicy Śmiałej 63A.
Na pięćsetmetrowej działce Stępiński zaprojektował w 1965 roku dwukondygnacyjny budynek o powierzchni zabudowy 200 m² i całkowitej kubaturze ponad 1500 m³. Prosta forma, zgeometryzowana i przywodząca na myśl domy w stylu włoskim, nijak nie nawiązywała do sąsiedniej architektury Lalewicza. Był to świadomy zabieg architekta, który – mając przecież ogromne doświadczenie w formach historyzujących jako autor odbudowy Krakowskiego Przedmieścia czy socrealistycznych bloków przy placu Konstytucji – zdecydował się na radykalne odcięcie stylistyczne. Jednocześnie ograniczona wysokość willi i płaski dach harmonijnie wpisywały ją w skalę okolicznych budowli. Zgodnie z projektem budynek został wymurowany z cegły, a jego elewacja została wyszlifowana w szlachetnym i terazytowym tynku, z cokołem oblicowanym kamiennymi płytami. Elementem wyróżniającym był garaż dostawiony do bryły budynku mieszkalnego, bezpośrednio z nim połączony traktem komunikacyjnym. Było to wówczas rozwiązanie w polskim budownictwie mieszkaniowym nowatorskie. Od zachodu dom jest flankowany tarasem, z którego prowadzi bezpośrednie zejście do ogrodu. Projekt przewidywał w posadzce tarasu oczko wodne, ale ten pomysł nie został zrealizowany.
Stępiński w interesujący sposób rozwiązał wnętrza, uwzględniając potrzeby warsztatu zawodowego Suchodolskiego, który był naukowcem. W rozległej i głębokiej piwnicy przewidziano spory magazyn na książki (30 m²), na parterze znajdowały się: salon, dwa gabinety i sypialnia. W budynku były dwa samodzielne mieszkania, dlatego projektant przewidział także służbówkę, dwie kuchnie i łazienki. Na piętrze był układ nawiązujący do współczesnego openspace’u – wspólna przestrzeń salonu, gabinetu i sypialni. Monotonię elewacji od strony zachodniej urozmaicała balkonowa wnęka i pionowy świetlik.
Architektura budynku wpisuje się w stylistykę lat 60. XX wieku i tzw. drugiej fali modernizmu, kiedy powrócono do projektowania prostymi formami. Stępiński słynął jednak z wysublimowanych rozwiązań i stosował szlachetne materiały, lubił też kontrasty materiałowo-fakturowe. Chętnie sięgał po barwione płytki elewacyjne, szlachetne tynki, materiały naturalne – kamień i drewno. Przywiązywał wagę do detalu metaloplastyki. Dzisiaj z tej koncepcji pozostało niewiele. Tynk jest sfatygowany, miejscami odpada, a sam budynek zasłaniają drzewa i bryła wtórnego, wolnostojącego garażu na sąsiedniej posesji. Willa oglądana z perspektywy ulicy nie wyróżnia się niczym szczególnym. Ale patrząc na rysunki, trzeba przyznać, że był to projekt udany i gruntujący pozycję Stępińskiego jako twórcy prestiżowych domów dla wpływowych inwestorów (rok później, w 1966 roku, zaprojektował tzw. ochabówkę przy nowomiejskiej ulicy Rajców).
Wolnostojąca willa zaprojektowana dla Suchodolskiego i Gerbera była jedną z pierwszych tego typu inwestycji na Żoliborzu Oficerskim. W kolejnych latach, na zapleczu Śmiałej (w tym na tyłach domu Suchodolskich), kosztem przedwojennych ogrodów wytyczono nową ulicę Szaniawskiego. Pobudowano wzdłuż niej domy, z których wiele trafiło do osób mniej lub bardziej powiązanych z władzą. Zamieszkał tam m.in. dziennikarz i propagandysta stanu wojennego Wiesław Górnicki. W połowie lat 70. XX wieku przy sąsiedniej ulicy Jakiela swój dom zbudowali Agnieszka Osiecka i Daniel Passent. Do willi przy Haukego-Bosaka w 1973 roku wprowadził się Andrzej Wajda. W tym samym czasie przy ulicy Kaniowskiej wzniesiono, według projektu własnego, dom architekta Wojciecha Zabłockiego i jego żony Aliny Janowskiej. Na Starym Żoliborzu powstała specyficzna mozaika sąsiedzka, którą tworzyły niedobitki przedwojennych właścicieli, lokatorzy kwaterunkowi, przedsiębiorcza inicjatywa prywatna sukcesywnie wykupująca lokale i domy oraz przedstawiciele elit polityczno-kulturalnych. Dzisiaj, z tym złożonym i fascynującym dziedzictwem, nowy kapitał radzi sobie najczęściej za pomocą kontenerów na gruz i budowlane odpady.
Tekst: Andrzej Skalimowski
[1]W. Kosiński, Piękno i brak piękna zielonej szaty w osiedlach II RP, PRL oraz III RP – w stronę urbanistyki krajobrazu, „Przestrzeń i Forma” 2011, nr 16, s. 12–13.
[2]Z. Stępiński, Gawędy warszawskiego architekta, Warszawa 1984, s. 150.
Bibliografia:
W. Kosiński, Piękno i brak piękna zielonej szaty w osiedlach II RP, PRL oraz III RP – w stronę urbanistyki krajobrazu, „Przestrzeń i Forma” 2011, nr 16, s. 9–98.
Z. Stępiński, Gawędy warszawskiego architekta, Warszawa 1984.
Materiały dotyczące budynku przy ul. Śmiałej 63A w Warszawie, zbiory Muzeum Warszawy.
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury