30 października 2023 | Marta Rakoczy

Warszawscy rzecznicy szkolnej spółdzielczości. Janusz Korczak/Henryk Goldszmit i Szczepan Eugeniusz Bońkowski

W 1924 roku Janusz Korczak (Henryk Goldszmit) wydał Bankructwo małego Dżeka. Była to jedna z pierwszych w Polsce książek z zakresu edukacji ekonomicznej. Promowała ona przedsiębiorczość, a zarazem społeczną solidarność. Korczak pisał w niej o kalkulacji, pieniądzach, zaradności, oszczędzaniu, rachunkowości. Ale też o sprawach trudnych –bezrobociu i kryzysie. Opowieść o amerykańskim chłopcu, który zakłada w klasie spółdzielnię – pozwalającą dzieciom kupować taniej zeszyty oraz korzystać ze składkowo kupionych łyżew i roweru – była jedną z pierwszych powieści promujących wśród młodych idee spółdzielcze. 

Spółdzielnie uczniowskie były jeszcze przed odzyskaniem niepodległości traktowane jako zagadnienie ważne. A po jej odzyskaniu stały się przedmiotem ożywionego zainteresowania władz państwowych, które starały się organizować kursy kooperatyzmu i wspierać jego szkolne realizacje. Przedsiębiorczość oraz łączenie jej z postawami społecznego solidaryzmu była częścią polityki edukacyjnej lat 20. nakierowanej na stabilizację niełatwego życia wielu obywateli II RP. Jak wynika z pamiętników międzywojennych – zarówno uczniów, jak nauczycieli – działalność spółdzielcza, dzięki której uczniowie pozyskiwali środki na książki lub wycieczki, nie była wcale rzadka. Przykładowo, wspomnienia o szkolnych kooperatywach znaleźć można w autobiografiach młodzieży żydowskiej. Jak opowiadał Lejzer Gieguziński z Wilna, w jego klasie uczniowie założyli Kooperatywę Szkolną, a także Kasę Samopomocy, która „miała na celu zbieranie pieniędzy na rzecz biednych kolegów” i która finansowała im książki, imprezy czy wycieczki. 

Spółdzielczość szkolna była też zagadnieniem żywo interesującym rzeczników nowoczesnej pedagogiki. Jak pisał Franciszek Dąbrowski – międzywojenny entuzjasta uczniowskiej spółdzielczości – „spółdzielnie uczniowskie wszystkich krajów uważane są […] za wspaniałą szkołę praktyczną, w której dzieci, zaznajamiając się z prawdziwym życiem, zdobywają szereg wiadomości praktycznych, a to wszystko metodą bezpośrednią i w sposób dla nich najbardziej pociągający”. Dąbrowski kładł silny nacisk na znaczenie oddolnych inicjatyw dzieci. „Spółdzielnie uczniowskie – podkreślał – charakteryzują nie tyle ich zadania, ile sposób, w jakie je wypełniają. Prace, jakie dzieci i młodzież wykonują w swych spółdzielniach uczniowskich[,] nie wynikają z obowiązku podporządkowania się programowi lub władzy nauczyciela czy rodziców. Czynią to, gdyż same sobie tak postanowiły: dobrowolnie i wspólnie tak zadecydowały”. 

„Ruch spółdzielczy wśród młodzieży”
W środowisku warszawskim, najbliższym Korczakowi, kooperatywami szkolnymi zajmował się również Szczepan Eugeniusz Bońkowski (1879–1956). Bońkowski był niezwykle zaangażowanym działaczem oświatowym. Jako dyrektor (w latach 1919–1946) renomowanej warszawskiej szkoły, czyli Państwowego Gimnazjum Kupieckiego i Liceum Administracyjnego im. J.M. Roeslerów przy ul. Chłodnej 33 promował rozwój przedsiębiorczości. Korczaka znał dobrze. To właśnie z nim autor Bankructwa… zamienił się na budynki w 1940 roku, gdy został zmuszony do opuszczenia wraz z dziećmi siedziby Domu Sierot przy Krochmalnej 92 i przeniesienia się na teren warszawskiego getta. I to właśnie dla jego córki w listopadzie 1940 roku napisał dedykację na egzemplarzu Pedagogiki żartobliwej: „Za łzy, wylane nad dolą Maciusia zechce Szanowna Pani przyjąć jako rekompensatę, pogodny uśmiech” z dopiskiem: „Przestrzeń czasu – 20 lat. Nic w przyrodzie nie ginie – nawet łzy –– Korczak”.

W 1919 roku Bońkowski opublikował broszurę zatytułowaną Kooperatywa uczniowska. Jak pisał: „ruch spółdzielczy wśród naszej młodzieży rozwija się z nadzwyczajną szybkością: nie ma już dziś szkoły początkowej lub średniej w Warszawie, w której nie byłoby sklepiku uczniowskiego. Tak samo dzieje się i na prowincji”. Co najciekawsze, traktował kooperatywy, podobnie jak Korczak, nie tylko jako małe, samodzielnie tworzone przez młodzież przedsiębiorstwa, lecz także jako szkoły wychowania obywatelskiego. Marzył, by były one impulsem do tworzenia innych inicjatyw, takich jak „kółko ozdabiania Sali, kółko gry i zabawy, kółko śpiewacze, redakcyjne, wzajemnej pomocy (moralnej czy materialnej), kółko przyrodnicze, historyczne, biblioteczne, kasa oszczędnościowa, sąd koleżeński itd.[,] itd.” Miał też nadzieję, że uczniowski ruch spółdzielczy doprowadzi do demokratyzacji życia szkolnego. „Wszystkie istniejące w szkole kółka – stwierdzał – winny być połączone w jedną organizację – samorząd uczniowski. W ten sposób od małej rzeczy (jak zawsze w życiu) dochodzimy do dużej, nigdy odwrotnie; stosujmy zasadę: od prostego do złożonego”. Pedagog był przekonany, podobnie jak Korczak, że wszelkie ważne inicjatywy powinny wychodzić od dobrowolnych praktyk zaangażowanych osób. 

Pochwała „pomocy wzajemnej”
Podobieństw między koncepcjami Bońkowskiego a Korczaka było sporo. Podobnie jak Korczak, autor Kooperatywy uczniowskiej przyjmował, że opiekunem jej powinien być nauczyciel. Jego jedynym zadaniem miało być pilnowanie, czy wszystkie paragrafy statutu są przestrzegane, aby dzięki temu dziecko przyzwyczajało się „stosować się do prawa”. Bońkowski zwracał uwagę, że spółdzielnia uczniowska to trudne przedsięwzięcie i że lepiej nie podchodzić do niej bez stosownego przygotowania. Podobnie jak Korczak kładł nacisk na oddolną praktykę jako jedyną właściwą formę kształcenia. Zaznaczał, że „uniwersalny statut dla wszelkich szkół i różnego wieku młodzieży jest niemożliwy”. I podkreślał, że „do szkoły trzeba wprowadzić życie” i „przekształcić szkoły-uczelnię na »szkołę pracy«”. „Idźmy z pomocą przyszłemu ustrojowi społecznemu, niech szkoła wszczepia w młode pokolenia należyte zrozumienia celów i zadań kooperatywy, oraz nauczy, jak prowadzić sklep spółdzielczy”.

Podobnie jak Korczak, a także twórca reformy walutowej – Władysław Grabski – Bońkowski kładł nacisk na konieczność powiązania ekonomii ze sferą wartości. Dlatego w swoim „Projekcie statutu i regulaminu kooperatywy uczniowskiej” definiował jej cel w sposób następujący: „Par. 2 Uczniowskie Stowarzyszenie Spółdzielcze ma na celu: (a) Pod względem moralnym: wszczepianie wśród kolegów zasad życia społecznego; (b) Pod względem praktycznym: (1) Zaopatrywanie kolegów w podręczniki szkolne (nowe i używane) i wszelkie materiały piśmienne po cenach możliwie niskich; (2) Praktyczne zapoznanie się z głównymi zasadami kooperatyzmu, z podstawami handlu uczciwego i najelementarniejszymi zasadami buchalterii. UWAGA: Przy Stowarzyszeniu mogą być tworzone kółka koleżeńskie, mające na celu dobro moralne kolegów, lub pomoc wzajemną”. Kooperatywy szkolne, w ujęciu Bońkowskiego, miały wychodzić od wzajemnej troski o własne interesy, a dzięki temu – kształtować praktyki prospołeczne. Idea ta była niezmiernie ważna również dla Korczaka. Bankructwo małego Dżeka nadawało jej literacki wyraz. Tyle że zadaniem powieści było nie tylko dowartościowanie spółdzielczości uczniowskiej, co raczej – pokazanie pułapek z nią związanych. Korczak w Bankructwie małego Dżeka dyskretnie problematyzował idee spółdzielcze. Choć nie tracił dla nich sympatii. 

Trudna lekcja Dżeka
Łatwo zrozumieć życzliwość Korczaka dla kooperatyzmu. Jego polscy przedstawiciele, na przekór rzecznikom rewolucji społecznej, dopominali się raczej o reformy. Kładli nacisk na pracę organiczną, szanującą potrzeby najsłabszych i skupioną na praktyce codziennej. Punktem wyjścia ich refleksji nie był systemowo realizowany program polityczny, od którego Korczak się odżegnywał, podobnie jak od systemowej pedagogiki. Stanowiła go raczej oddolna praca na rzecz najbliższego środowiska społecznego. Ten reformatorski kierunek myślenia charakteryzował dojrzały etap twórczości Korczaka. Ponadto ruchy spółdzielcze – czynne w międzywojennej Warszawie – dla wielu ich zwolenników miały cele, z którymi Korczak wyraźnie się identyfikował. Traktowano je – zgodnie ze sformułowaniem kooperatysty Romualda Mielczarskiego – jako „organizującą się demokrację”, która istnieć nie może bez „oświaty i solidarności”.

Autor Bankructwa… był jednak daleki od optymizmu Mariana Rapackiego – wybitnego warszawskiego działacza spółdzielczego, prezesa Związku Spółdzielni Spożywców RP „Społem” – który w trudnych latach 30., a dokładnie w 1936 roku, stwierdzał, że „stopniowo […] powiększa się wiedza ludzka, powiększa się zasięg wiadomości, jakie społeczeństwo ludzkie zdobyło […] I oto wola społeczna, wola człowieka zorganizowanego w społeczeństwie, w miarę rozwoju społecznego, w miarę rozwoju nauki, kultury, w miarę doskonalenia się społeczeństwa może odgrywać i odgrywa coraz większą rolę”. Rapacki był przekonany, że „wola do zmiany warunków”, w jakich żyje ludzkość, oparta jest na „prawach niewzruszonych rozwoju społecznego, na prawie doboru coraz to lepszych form przez ludzkość do zaspokojenia swych potrzeb”. Tymczasem Korczak już w latach 20. pisał o rozwoju cywilizacyjnym jako rozwoju, który nie przekłada się na postęp moralny. Przeciwnie – oznaczać może coraz bardziej masową przemoc wobec najsłabszych.     

Jeśli interpretować Bankructwo małego Dżeka jako powieść o wielkich trudnościach, które ma mały chłopiec ze stosunkowo małą inicjatywą spółdzielczą w dość przyjaznym środowisku własnej klasy, to uznać ją trzeba za powieść sceptyczną wobec zbyt wygórowanych oczekiwań względem spółdzielczości. W finale powieści bohater nie odnosił spektakularnych sukcesów. Nie wychowywał nowych ludzi. Nie przekształcał radykalnie życia klasy ani szkoły. Owszem, zdobywał ciężką pracą szacunek rówieśników i dorosłych. Ale nie wszystkich. Nie zdołał przekonać do siebie tych, którzy uważali, że się „rozporządza za cudze pieniądze jak szara gęś”, że faworyzuje niektórych członków kooperatywy i że tylko „głupcy” powierzają mu swoje oszczędności. Doświadczenie przez niego zdobyte było wartościowe, ale też trudne. Dżek dowiedział się wiele na temat tego, czego zrobić nie jest w stanie. Rozczarował się wieloma ludźmi. Został też przez wielu w sposób krzywdzący oceniony. Choć pod koniec powieści odnosił zwycięstwo nad „kłamcami i zazdrośnikami”, trudno było uznać je za szczęśliwy finał. „Po takim zwycięstwie – stwierdzał narrator – człowiek jest zawsze smutny, bo widzi dopiero, że nie wszyscy są na świecie porządni, że nie wszystkich można przekonać. Żeby nie wiem co dobrego robić, zawsze będą niezadowoleni, będą mieli pretensje. Ale najważniejsze, żeby się nie zniechęcać, a przeciwnie — jeszcze bardziej pracować. I tak właśnie stało się z Dżekiem”. Na tle ówczesnych bohaterów książek dziecięcych Dżek był zatem postacią intrygującą. Reprezentował cechy, które rzadko utożsamiano wówczas z dzieciństwem. Odwoływał też do najbardziej zapomnianego w polskiej kulturze etosu kupca oraz takich jego wartości jak oszczędność, wytrwałość, systematyczność, sumienność, cierpliwość, pracowitość i uczciwość. Ale również – społeczne zaangażowanie. 

„Osobliwy chłopiec” 
Dżek nie był szczególnie zdolny ani utalentowany. W żadnej dziedzinie nie odnosił spektakularnych sukcesów, które mogłyby go uczynić przedmiotem podziwu innych dzieci. Nie posiadał charyzmatycznej osobowości ani wyjątkowego uroku towarzyskiego. Nie przeżywał fascynujących przygód. Nie posiadał też funkcji, o której marzyć mogło dziecko: księcia lub też króla. Nadano mu ksywę „kalkulacja”, musiał więc wśród rówieśników uchodzić za przewidującego, choć nudnego i męczącego, biurokratę. Śmiano się z teczki na rachunki, którą nosił, oraz z zamiłowania do skrzętnego planowania wydatków. A jednak Dżek, zdaniem Korczaka, był wyjątkowy. Był „osobliwym chłopcem” – który „nie o sobie myśli i nie o kilku przyjaciołach”, ale „dba istotnie o wszystkich. Czy był idealistą? Raczej nie, bo Dżek był dobrym, krytycznym a zarazem empatycznym, obserwatorem. Dzięki temu nie idealizował rówieśników i dość szybko przekonał się, że „każdy niby mówi o całej klasie, a właściwie chce dla siebie i jeśli nie całkiem darmo, to przynajmniej tanio”. Na słabości innych reagował jednak z życzliwością. Przyjął, że dzieje się to dlatego, że „w szkole powszechnej dzieci mają mało pieniędzy, a chcą mieć wiele różnych rzeczy, które widzą na targu i na wystawach sklepów”. Wybór tak pozornie niepociągającego bohatera książki dziecięcej był ze strony Korczaka dużą prowokacją – podobnie jak antyutopijne przesłanie powieści. Autor Bankructwa… wyraźnie opowiadał się za ciężką, wytrwałą pracą na rzecz innych. Ale w przeciwieństwie do wielu kooperatystów nie wierzył w mającą się dokonać dzięki spółdzielczości wielką odnowę społeczeństwa. 

Praca Dżeka oznaczała rezygnację z własnych ambicji. Nie budziła jednak wśród jego rówieśników dużego aplauzu. Owszem, prowadzona przez niego kooperatywa przynosiła wymierne – chociaż dość skromne – efekty. Dzięki niej wszyscy w klasie mogli zimą pójść na łyżwy lub kupić okazyjnie przybory szkolne. Pragmatyzm Bankructwa młodego Dżeka był zaskakujący. Zbliżał się do przekonania Józefa Pilicy wyrażonego w broszurze Czy kooperacja zwycięży?, której wznowienie ukazało się w Warszawie w 1922 roku. „Przypuszcza się zwyczajnie – pisał Pilica – że ideowość kooperacji tkwi w nadbudowie wychowawczej, która się wokół niej unosi. Jest to zupełnie błędne i rodzi wiele nieporozumień. Demokracja, braterstwo, solidarność; ideowość są to elementy etyczne, przystające równie do każdego innego świata dążeń zbiorowych, i jeżeli nawet są realizowane w kooperacji, nie stanowią w żadnym razie jej przywileju. Kooperacja jest to sprawa prosta, codzienna, szara i niepotrzebnie roztaczamy wokół niej tyle kadzideł u uniesień […] Nie ma potrzeby robić z kooperacji bożyszcza”.

„Człowiek samotnej drogi”
Sceptycyzm Korczaka nie przeszkadzał mu jednak w geście bezprecedensowym, jeśli chodzi o literaturę dla najmłodszych. Było nim dowartościowanie społecznie zaangażowanej, drobnej przedsiębiorczości reprezentującej etos, którego Korczak nie bał się przypisać warstwie kupieckiej: tak ważnej dla Warszawy, a tak często literacko pomijanej. Przedsiębiorczość, w jego ujęciu, nie musiała oznaczać wyłącznie pogoni za zyskiem. Przeciwnie, mogła oznaczać to, co głosili polscy zwolennicy spółdzielczości: pierwszeństwo racjonalnego, zrównoważonego realizowania własnych potrzeb wobec bezwzględnego kumulowania zysków kosztem innych. Oczywiście, Dżek, podobnie jak Maciuś i podobnie jak Korczak – deklarujący, że jest „człowiekiem samotnej drogi” – był w swoich przedsięwzięciach, mimo ich społecznego charakteru, bardzo osamotniony. Trudno było podczas lektury nie odnieść wrażenia, że mimo zmiennych sukcesów i porażek szkolnej kooperatywy, nikt go w zasadzie nie rozumiał. Nikt też w klasie nie podzielał jego wartości, nie mówiąc o planach i pomysłach. Dżek nie miał też w zasadzie współpracowników. Realizował za to myśl wyrażoną w 1887 roku przez innego wybitnego warszawiaka, którego Korczak ogromnie cenił – Bolesława Prusa. „Najprzyjemniej dla naszego ucha brzmi – pisał Prus w Kronice tygodniowej – że wielkie idee składają się z najprostszych idei i że tylko ten może być wielki, kto nie stawia sobie projektów przechodzących jego siły. Że największą reformą społeczną jest doskonalenie człowieka i że ten tylko może myśleć o niej, kto potrafi udoskonalić samego siebie”. Tę właśnie szkołę myślenia Korczak zaadoptował do własnej powieści i szerzej – pracy. I to ona zadecydowała o jego wielkości.

*Pragniemy podziękować w tym miejscu Pani Magdalenie Nowickiej, wnuczce Szczepana Edwarda Bońkowskiego, dzięki której egzemplarz Pedagogiki żartobliwej Janusza Korczaka (Henryka Goldszmita) z osobistą dedykacją autora znalazła się w zbiorach Korczakianum – Muzeum Warszawy.

Tekst: Marta Rakoczy

Bibliografia: 
S.E. Bońkowski, Kooperatywa uczniowska, Warszawa 1919.
F. Dąbrowski, Spółdzielnie uczniowskie, Warszawa 1936.
L. Giegusiński, Moje przeżycia, w: Ostatnie pokolenie. Autobiografie polskiej młodzieży żydowskiej okresu międzywojennego ze zbiorów YIWO Institute for Jewish Research w Nowym Jorku, red. A. Cała, Warszawa 2003.
J. Korczak, Bankructwo Małego Dżeka, w: tegoż, Dzieła, t. 9, red. H. Kirchner, Warszawa 1994.
J. Pilica, Czy zwycięży kooperacja?, w: Spółdzielczość jako organizacja gospodarcza w II RP. Wybór pism, red. K.F. Leszczyński, Warszawa 2017.
B. Prus, Kronika tygodniowa, „Kurier Warszawski” 1887, nr 6.
M. Rapacki, Program gospodarczy spółdzielczości spożywców, w: Socjologia stosowana. Tradycje naukowe polskiego kooperatyzmu XX wieku, red. B. Blesznowski, A. Bilewicz, Warszawa 2020.