13 grudnia 2021 | Radosław Adamski

Podziemny niezależny ruch wydawniczy – technika oraz procesy produkcji

Niezależne drukarnie w PRL-u zmagały się z wieloma niedostatkami i problemami. Gdzie się zwykle mieściły i jakie techniki druku w nich stosowano?

W kolekcji Muzeum Drukarstwa znajdują się nielegalne druki z lat 80., ilustrujące poszczególne etapy „naszej drogi” do wolności. Ulotki i prasa podziemna „Solidarności” informowała o wiecach, strajkach, pochodach, represjach rządu wobec opozycji. Prezentacja druków i wydawnictw drugiego obiegu przywołuje polską rzeczywistość sprzed 40 lat, opowiada o determinacji i ofiarach w walce z władzą komunistyczną, zwłaszcza po prowadzeniu w Polsce stanu wojennego.  

Początki podziemnego ruchu wydawniczego
Za początek niezależnego ruchu wydawniczego w Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej uważa się rok 1976 i powstanie Komitetu Obrony Robotników oraz Ruchu Obrony Praw Człowieka i Obywatela. W pierwszym okresie, tj. do 1980 roku, jego skala działań była dość ograniczona. Wykorzystywane były wtedy powielacze spirytusowe, które podczas dociskania matrycy przenosiły obraz na zwilżony cieczą papier. Gdy opracowano sposób powielania z ramki przy użyciu matrycy białkowej, pojawiły się też pierwsze rotacyjne powielacze wykorzystujące ten materiał. Ich działanie, a także inne techniki druku stosowane w tamtym czasie, opisano szczegółowo poniżej. 

Strajki sierpniowe i wybuch „Solidarności” całkowicie odmieniły sytuację. Legalny związek zawodowy uzyskał dostęp do powielaczy biurowych w rozmaitych zakładach i instytucjach. Działania wydawnicze i kolportaż właściwie nie były ścigane, aczkolwiek odbywały się wbrew prawu, tj. z pominięciem cenzury i koncesji. Do kraju napływało coraz więcej maszyn poligraficznych, szacuje się, że od końca lat 70. aż po koniec lat 80. do Polski przesłano około 600 urządzeń.

Po wprowadzeniu stanu wojennego działalność wydawnicza, drukarska i kolporterska była jak najsurowiej ścigana. Urządzenia drukarskie zostały skonfiskowane, udało się ukryć tylko niewielką część sprzętu. Wielu działaczy zostało internowanych, co spowodowało drastyczne ograniczenie niezależnego ruchu wydawniczego. Jego odrodzenie nastąpiło w 1983 roku, odtąd nieprzerwana działalność trwała aż do upadku komunizmu. Skalę rozrastającego się drugiego obiegu ilustruje szacunkowa liczba 500 podziemnych oficyn. 

Drukarnie niezależnego ruchu wydawniczego
Trudno jest ściśle określić, czym w latach 80. XX wieku była drukarnia. Grupy wykonawcze oraz sprzęt ulegały ciągłym wymianom. Uczestnicy podziemnej poligrafii słowem „drukarnia” określali najczęściej pomieszczenia, w którym coś drukowano. Lokale te zmieniały się dość często. Najchętniej do tego celu wykorzystywano jednorodzinne domy. Ich właściciele udostępniali zwykle piwnice, garaże lub strychy. Czasem były to letnie domki wypoczynkowe. W takich miejscach drukarnia miała szansę pracować dłużej, bez ściągania uwagi otoczenia specyficznym zapachem farby i rozpuszczalników oraz hałasem (maszyna offsetowa AB Dick pracowała tak głośno, że metr od niej, aby się porozumieć, trzeba było krzyczeć). W wypadku braku takich dogodnych warunków korzystano z pomieszczeń technicznych, a w końcu, przy doraźnych i pilnych pracach, także z mieszkań prywatnych czy piwnic w blokach. Różne środowiska zmęczone ciągłym poszukiwaniem miejsca do drukowania podejmowały działania na rzecz stworzenia stałego, zamaskowanego lokalu przeznaczonego na te cele. Wskutek tego powstały podziemne, w dosłownym tego słowa znaczeniu, drukarnie – np. Oficyna „Kształt” w Rumi w Trójmieście oraz drukarnia „Wilno” im. generała Okulickiego „Niedźwiadka” w podkrakowskich Pomorzanach. 

Opozycja antykomunistyczna inaczej niż poprzednie pokolenia bojowników organizowała działalność poligraficzną. Właściwie nie stosowano tradycyjnego drukowania z czcionek (druk typograficzny), mimo iż technologia ta była wciąż najbardziej popularna w legalnej poligrafii. Niewątpliwie związane to było ze szczelnym systemem kontroli, uniemożliwiającym zdobycie potrzebnego sprzętu (czcionki, prasy czy maszyny drukarskie). Wygrała koncepcja dużej ruchliwości drukarń, nastawionych na częste przemieszczanie, przy czym ciężki i duży gabarytowo sprzęt stanowiłby duże utrudnienie. Dlatego postawiono na powielacze, urządzenia wykorzystywane w tzw. małej poligrafii. Były szeroko stosowane w nielegalnym edytorstwie już od końca XIX wieku, aczkolwiek traktowano je jako zło konieczne. Niedogodnością techniki powielaczowej był ograniczony nakład, zła jakość druku, a w wypadku powielaczy białkowych także to, że wymagały one grubego, mięsistego papieru, który później utrudniał kolportaż (druki były grube i ciężkie).

Techniki druku wykorzystywane przez niezależny ruch wydawniczy

Powielacze spirytusowe i białkowe
Najstarszy i najbardziej prymitywny rodzaj powielacza to hektograf. Jego udoskonaleniem jest powielacz spirytusowy. Drukowanie polegało na odbieraniu barwnika z maszynopisu wykonanego przy użyciu kalki przez kartkę nasączoną spirytusem. Wydajność takiego urządzenia sięgała kilkudziesięciu egzemplarzy, przy czym ostatnie odbitki były coraz mniej czytelne. Zależnie od koloru użytej kalki wydruki miały kolor czarny, niebieski bądź fioletowy. Powielacze spirytusowe wykorzystano przy pierwszych drukach KOR-u. Drukowano w ten sposób czasopismo „Zapis”, niektóre publikacje książkowe, najczęściej jednak służyły one do powielania druków ulotnych. 

Znacznie lepsze efekty dawał powielacz białkowy, zwany też woskówkowym. Nazwa pochodzi od matrycy sporządzonej na drodze mechanicznego perforowania arkusza bibułki nasączonej woskiem. Matryce woskówkowe były dostępne w sklepach z materiałami piśmiennymi. Tekst umieszczano na nich za pomocą maszyn do pisania, a rysunki wykonywano, dziurkując szpilką szablon. Druk polegał na przenikaniu farby przez otwory w matrycy i przenoszeniu jej w tych miejscach na kartę. Stosowano dwa sposoby powielania. Pierwszym był druk na powielaczach płaskich, zwanych także ramkami. Wprawdzie znane były tego rodzaju markowe powielacze, lecz w drukarstwie podziemnym urządzenia wykonywano zwykle we własnym zakresie. Druk ręczny przy użyciu ciężkiego, metalowego wałka przebiegał dość powoli, zadrukowanie tysiąca arkuszy kosztowało kilka godzin mozolnej pracy. Drugi sposób druku oferowały powielacze obrotowe. Do bębna z otworkami na powierzchni wlewano bardzo rozrzedzona farbę, która podczas obrotu wydostawała się na zewnątrz dzięki sile odśrodkowej. Najbardziej rozpowszechnione były maszyny firm AB Dick, Cyklos i Gestetner. 

Wydajność powielaczy białkowych była znacznie większa, maszynki z napędem elektrycznym wykonywały trzy tysiące odbitek na godzinę. Z jednej matrycy można było wykonać zwykle dwa, trzy tysiące odbitek, a w wypadku matrycy wysokiej jakości – nawet 10 tysięcy. Druk na powielaczu białkowym wymagał mięsistego, nieklejonego papieru; tylko na takim farba szybko wsiąkała i druk się nie rozmazywał.

Druk offsetowy 
Najnowocześniejszymi urządzeniami wykorzystywanymi w podziemnym drukarstwie były małoformatowe maszyny offsetowe. Druk offsetowy jest pochodną techniki graficznej – litografii, jest to druk płaski wykonywany z blachy offsetowej z formą naniesioną metodą fotograficzną. W warunkach profesjonalnych do sporządzenia blach używa się wielkiej kamery fotograficznej, podświetlanego stołu montażowego oraz równie dużej kopioramy. 

Warsztat do sporządzania blach offsetowych zaczął działać w 1980 roku w siedzibie Regionu Mazowsze NSZZ „Solidarność”. Pozyskano wtedy urządzenia należące wcześniej do rządowych związków zawodowych, a także sprzęt przemycony z zagranicy. Były to głównie małe maszyny marki Rominor oraz AB Dick, drukujące w formacie A4 z szybkością kilku tysięcy odbitek na godzinę. Skonfiskowano je po wprowadzeniu stanu wojennego. 

Przy przygotowywaniu blach podziemne wydawnictwa często korzystały z pomocy legalnych firm, opracowano też własną technologię reprodukcji i naświetlania. Stosowano, zależnie od możliwości, dwa rodzaje blach. Łatwe do pozyskania były blachy tradycyjne, wielokrotnego użytku, bez emulsji, ale ich przygotowanie było pracochłonne. Gotowe do naświetlenia były jednorazowe blachy presensybilizowane (pokryte warstwą światłoczułą), sprowadzane z zachodu.

Offset był techniką dużych nakładów i wydajności, ale wymagał więcej papieru, profesjonalnych farb, zmywaczy, rozpuszczalników oraz części zamiennych.

Sitodruk
Ostatnią techniką druku masowo stosowaną w konspiracyjnej poligrafii był sitodruk, polegający na przeciskaniu farby za pomocą rakla przez napiętą na ramie siatkę. Matryca powstawała przez naświetlenie nałożonej na siatkę emulsji światłoczułej. Do wykonania druku wystarczały: forma sitodrukowa, rakiel, farba oraz dostęp do bieżącej wody. Właśnie dzięki minimalnym kosztom technika sitodrukowa upowszechniła się w drukarstwie podziemnym. Drukarze mogli sami przygotować wszystkie potrzebne elementy. Samodzielnie zbijali z desek ramy, naciągali sita, z dostępnych w handlu substancji sporządzali emulsję światłoczułą. 

Na potrzeby sitodruku, a także offsetu, opracowano technologię reprodukcji i kopiowania opartą na fotografii amatorskiej i popularnych powiększalnikach marki Krokus. Do naświetlania blach offsetowych oraz sit wykorzystywano silne lampy halogenowe albo kwarcowe. Drukowanie sitodrukowe było ciche, wolne od ostrych, podejrzanych zapachów, a całe wyposażenie można było w każdej chwili spakować i przenieść, dzięki czemu drukarnie sitodrukowe mogły działać w każdych warunkach. Praca wykonywana była całkowicie ręcznie, w ciągu godziny można było zadrukować ryzę papieru (500 kartek).

Problemy podziemnej organizacji pracy
Drukarze oprawiali zwykle pewną, niewielką część nakładu. Reszta zadrukowanych arkuszy trafiała do innych umówionych osób, które w prywatnych mieszkaniach składały je, kompletowały kartki, zszywały bloki, zwykle przy użyciu biurowych zszywaczy, i przyklejały kartonowe okładki. 

Druk na powielaczach, a później także na maszynach offsetowych, odbywał się w trybie ciągłym. Do umówionego lokalu zwożono najpierw potrzebny papier, matryce drukarskie, potem przyjeżdżali drukarze, a na koniec maszyna. Drukowano bez przerwy, zwykle przez tydzień, a do czasu ukończenia pracy drukarzom nie wolno było wychodzić na zewnątrz. 

„Wąskim gardłem” technologii offsetowej było w latach 80. przygotowanie formy drukowej. Duże nowoczesne drukarnie wyposażone były w specjalistyczne urządzenia pozwalające na przygotowanie składu: były to przede wszystkim fotoskłady, zdarzały się już także nowoczesne skanery pozwalające na automatyczne rozbarwienie fotografii kolorowych. Słabiej wyposażone drukarnie w celu sporządzenia formy offsetowej przebywały dość karkołomną drogę. Wpierw wykonywano skład czcionkowy i drukowano go kontrastowo na papierze kredowym. Tę odbitkę fotografowano i dopiero ona stanowiła podstawę do wykonania diapozytywu, a następnie blachy offsetowej. W drukarniach podziemnych podstawą był zwykły maszynopis czy nawet rękopis. 

Podziemna poligrafia zmagała się z najrozmaitszymi problemami. Trudności z dostępem do tradycyjnych środków drukarskich powodowały rozwój własnej myśli technicznej i powstawanie wynalazków, nad którymi profesjonalni drukarze ze zdziwieniem kiwają głowami. Szalonym problemem była kwestia zaopatrzenia w potrzebne materiały. Problemy sprawiały transport, przechowywanie oraz kolportaż. Niezwykle trudne były kwestie organizacyjne, pozyskanie współpracowników, zabezpieczenie przed inwigilacją i dekonspiracją. Aby zabezpieczyć się przed „wpadką”, zlecano niekiedy druk tej samej publikacji, w szczególności periodyków, różnym zespołom. Każdy z nich przygotowywał własną formę i na jej podstawie drukował, czasem w odmiennych technikach – dlatego dziś spotykamy różniące się od siebie wizualnie egzemplarze tych samych publikacji. Działania opozycji antyrządowej trwały dość długo, kilkanaście lat. W tym czasie służby bezpieczeństwa odnosiły pewne sukcesy w tropieniu podziemnych struktur, ich rozbijaniu albo też kontroli. W wielu ogniwach Służba Bezpieczeństwa miała swoje „wtyczki”, niektóre wydawnictwa były całkowicie kontrolowane, jej współpracownikami bywali nawet szefowie firm wydawniczych. 

Nielegalne druki odegrały już swoją dziejową rolę, pozostały jako materialny świadek historii, często opłacony ceną życia, zdrowia czy dramatów ich wytwórców. Fakt ich materialnego trwania stawia różne zadania przed rozmaitymi grupami społecznymi, w tym bibliotekarzami, bibliografami, antykwariuszami czy – mówiąc ogólnie – księgoznawcami, a także przed archiwistami, muzealnikami, kolekcjonerami i innymi kręgami bliskimi bibliologom. 

Tekst: Radosław Adamski 

Bibliografia:
Grzelczyk K., Solidarność drukująca. Wrocławscy drukarze podziemni., Wrocław 2013.
Jakucewicz Stefan, Magdzik Sławomir, Podstawy Poligrafii., Warszawa 2005.
Olaszek Jan, Rewolucja powielaczy. Niezależny ruch wydawniczy w Polsce 1976-1989., Warszawa 2015.
Olaszek Jan, Podziemne dziennikarstwo. Funkcjonowanie głównych pism informacyjnych podziemnej „Solidarności” w Warszawie w latach 1981-1989., Warszawa 2018.
Jerzy Schmidt, Metody przygotowania płyt do druku offsetowego w małej poligrafii., Poznań 1968.
Adam Wysoki, Mała poligrafia., Wrocław 1965.
Wbrew partii i cenzurze. Media podziemne w PRL, red. P. Kardela, P. Warot, T. Wolsza, Warszawa 2012.
Drugi obieg w PRL na tle samizdatu w państwach bloku sowieckiego po 1956 roku, red. Przemysław Gasztold-Seń, Natalia Jarska, Jan Olaszek, Warszawa 2016.