5 stycznia 2024

Muzeum od wewnątrz: Lena Wicherkiewicz

Lena Wicherkiewicz w pracowni Karola Tchorka

Lena Wicherkiewicz - kuratorka w Dziale Badań nad Historią Warszawy i Zbiorami, koordynatorka Pracowni Karola Tchorka, fot. Zespół Kolekcji Online

Wnętrze pracowni Karola Tchorka

Wnętrze pracowni Karola Tchorka, fot. A. Czechowski, M. Matyjaszewski

Fragment wnętrza pracowni Karola Tchorka

Wnętrze pracowni Karola Tchorka, modele rzeźb, fot. Zespół Kolekcji Online

Przy pracy z obiektem, fot. Zespół Kolekcji Online

Poranna burza mózgów, fot. Zespół Kolekcji Online

Przy pracy z obiektem, fot. Zespół Kolekcji Online

Wspólna praca z obiektem, fot. Zespół Kolekcji Online

Wojciech Zamecznik, Pieski świat - Mondo Cane, 1964

Jeden z plakatów z kolekcji znajdującej się pod opieką Leny.

 Wojciech Zamecznik, Pieski świat - Mondo Cane, 1964

Edward Manitius, Terier, między 1926 a 1939

Wokół kolekcji zabawek Edwarda Manitiusa Muzeum Warszawy przygotowało wystawę czasową, której współkuratorką była Lena.  

Edward Manitius, Terier, między 1926 a 1939

Przeglądanie kolekcji, fot. Zespół Kolekcji Online

Prace na kolekcją , fot. Zespół Kolekcji Online

Lena Wicherkiewicz w pracowni Karola Tchorka

Praca kuratora to pisanie wielu tekstów, ale też codzienna wymiana maili, fot. Zespół Kolekcji Online

Na Smolnej, fot. Zespół Kolekcji Online

Na Smolnej, w oddali zabudowa ścisłego centrum miasta, fot. Zespół Kolekcji Online

Pracownia Karola Tchorka przy Smolnej. Znajdujemy się w wysokim pomieszczeniu, styczniowe światło miękko kładzie się na modelach rzeźb porozstawianych w całej pracowni. Od 1951 roku pracował tu Karol Tchorek, warszawski rzeźbiarz, kolekcjoner i marchand, twórca m.in. tablic upamiętniających miejsca walki i męczeństwa, utrzymanej w socrealistycznej stylistyce płaskorzeźby Macierzyństwo na MDM-ie, symbolicznej rzeźby Warszawska Jesień czy nawiązującej do antyku dekoracji rzeźbiarskiej w teatrze na Targówku. Po śmierci artysty w 1985 roku pracownią opiekował się jego syn, krytyk sztuki i terapeuta, Mariusz Tchorek. Dzięki jego staraniom została wpisana do rejestru zabytków. Następnie opiekunką miejsca została jego żona, brytyjska artystka Katy Bentall. Obecnie pieczę nad pracownią sprawuje Muzeum Warszawy, a z jego ramienia – kuratorka i historyczka sztuki, Lena Wicherkiewicz. 

Czym zajmujesz się w Muzeum Warszawy? 

Opiekuję się kolekcją opakowań firm warszawskich i przedmiotów reklamowych oraz kolekcją plakatów. Jestem też współodpowiedzialna za budowanie kolekcji sztuki współczesnej, głównie rysunku. Dodatkowo w listopadzie 2022 roku wzięłam pod swoje skrzydła pracownię Karola Tchorka, warszawskiego rzeźbiarza.

Czy pracownia Tchorka jest twoim miejscem pracy? To ścisłe śródmieście Warszawy, leżące nieco na granicy pomiędzy historyczną, dawniejszą częścią miasta a tzw. city. Czy zwracasz uwagę na przestrzeń miejską w drodze do biura?

Pracownia przy Smolnej jest moim miejscem pracy tylko częściowo, zwykle jeden dzień w tygodniu. Przez większą część tygodnia pracuję w naszej głównej siedzibie przy Rynku Starego Miasta. Zaczynam pracę o ósmej i zwykle spieszę się do pracy, więc korzystam z metra i autobusu. Jednak wracając z pracy, często idę pieszo. Mam dwie trasy – jedną przez pl. Teatralny i Ogród Saski, drugą – al. Solidarności. Jeśli pracuję w pracowni Tchorka – żeby tu wejść, muszę wziąć klucz na Rynku – robię sobie spacer przez Krakowskie Przedmieście i Nowy Świat. Bardzo to lubię. 

Jaki jest twój styl pracy? 

Najbardziej lubię działać sama i mieć wolną przestrzeń do pracy twórczej. Jednak często zgłaszam się do różnych projektów i chętnie pracuję w zespole. To daje mi dużo satysfakcji, bo pozwala na kontakty z innymi, wymianę myśli, współpracę, jest bardzo budujące. Lubię też tę dynamikę. Jednak praca w grupie wyczerpuje mnie energetycznie i potem muszę „naładować baterie”. Zresztą specyfika pracy kuratora ma taką biegunową dynamikę: z jednej strony są projekty wystawiennicze, które wymagają pracy zespołowej, a z drugiej – działania bardziej „introwertyczne”: pisanie tekstów czy opracowywanie zbiorów, co wymaga ciszy i skupienia. 

Czy masz swoje pracownicze rytuały? Pracujesz za biurkiem? A może twoje metody są zależne od pór roku?

Pracuję przy biurku, często z kawą lub herbatą. Ale lubię też się ruszać. Wykorzystuję na to każdą dostępną chwilę. Kiedy pracuję na Rynku, w trakcie przerwy wychodzę na dziedziniec, do lapidarium. Lubię to miejsce szczególnie rano, kiedy jest zupełnie pusto. Wchodzę po schodach wewnętrznej galerii, patrzę na detale architektoniczne i na rośliny. Teraz jest zima, więc przyroda jest uśpiona, ale latem podziwiam warzywnik pielęgnowany przez pana Adama.

O jakiej porze dnia lubisz pracować?

Jestem rannym ptaszkiem, zaczynam swój dzień czasami nawet o 4 rano. O tej porze nie siadam oczywiście do pracy, ale zdarza mi się to o 6, kiedy pracuję z domu. Rano mam najwięcej energii i pomysłów. To dla mnie najlepszy moment na pracę koncepcyjną. 

A jak ładujesz baterie? Wybierasz tryb intensywny czy relaksacyjny? Czy masz jeszcze na coś siłę po zmaganiach kuratorskich?

Relaksują mnie spokojne ćwiczenia fizyczne – joga, spacer w parku, marsz czy slow jogging. Lubię przebywać w ruchu na świeżym powietrzu i mieć kontakt z przyrodą.

To jest pytanie, które zadają sobie osoby niezwiązane z branżą kultury. Często można spotkać się z myśleniem, że kurator, badacz i humanista spędza czas wolny także w otoczeniu sztuki, zwiedzając muzea i galerie, czytając branżową literaturę. A ty, jako historyczka sztuki, w czasie wolnym odpoczywasz przy sztuce czy może masz zupełnie inne zainteresowania?

Sztuka jest i była w moim życiu zawsze obecna. Chodzę na wystawy, zwiedzam muzea, zarówno w Warszawie, jak i w innych miejscach. Wśród moich znajomych jest wiele artystów i artystek. Ale raczej nie chodzę na wernisaże – nie przepadam za nimi. Wolę samodzielny kontakt ze sztuką, w ciszy. No i oczywiście czytam o sztuce, choć nie wypełnia ona mojego czasu w całości. Ważni są moi bliscy, bycie z nimi. Chcę mieć też czas na kontakt z naturą, gotowanie, pracę w kooperatywie, jogę, bieganie i… pobycie w samotności.

Jesteś historyczką sztuki w Muzeum Warszawy – czyli miasta. Jak wykorzystujesz tu swoją wiedzę? Czy jest jakieś podejście „historyczno-sztuczne” do tematu miejskości?

To najtrudniejsze z dotychczasowych pytań. Pracując, zdobywamy doświadczenie, wypracowujemy nowe specjalizacje, często nie tak bezpośrednio związane z naszym wykształceniem. Kiedy przyszłam do pracy w Muzeum Warszawy, to miałam wrażenie, że powinnam się przekwalifikować, zdobyć nową wiedzę i kompetencje. Poszerzyłam swoją wiedzę o znajomość kultury materialnej, poznałam głębiej historię miasta. Przez długi czas w Muzeum prawie nie zajmowałam się sztuką. Ale z czasem pojawiła się synergia. Po pierwsze, zaczęliśmy budować kolekcję sztuki współczesnej. Wystawy czasowe, których byłam współkuratorką (Zwierzęta w Warszawie. Tropem relacji, Rzeczy do zabawy. Edward Manitius i jego wytwórnia), czy wystawa dotycząca żywienia i gotowania, nad którą teraz pracuję, też opierają się w gruncie rzeczy na historii czy historii społecznej. Poruszają tematy społeczne, ale sztuka też jest w nich obecna, jest jednym z elementów opowieści, kontekstem dla procesów historycznych i społecznych.

Jeśli chodzi o podejście „historyczno-sztuczne” do tematu miasta i miejskości, to nie wiem, czy jest taka specjalistyczna ścieżka. Intuicyjnie sądzę, że wykształcenie z zakresu historii sztuki może być przydatne w pewnych aspektach badań nad miastem. Najprościej, najbardziej bezpośrednio, można odwołać się do historii architektury czy sposobów przedstawiania przestrzeni miejskiej i życia mieszkanek i mieszkańców miast w sztuce. Wiedza historyczki sztuki może być wykorzystana w badaniach nad estetyką przestrzeni miejskiej, czy szerzej – nad wizualnością miasta. Studia nad miastem to dziedzina współczesna i interdyscyplinarna, dla historii sztuki także jest w niej miejsce. 

Jak się w tym odnajdujesz?

Paradoksalnie nie najgorzej. Lubię zmiany i potraktowałam pracę w Muzeum Warszawy jako przyczynek do rozwoju. To dla mnie bardzo satysfakcjonujące doświadczenie.

Wyobraź sobie, że masz opisać wybrany fragment miasta czy element przestrzeni miejskiej jak dzieło sztuki. Co wybierzesz i jak je przedstawisz?

To kolejne trudne pytanie. Chyba wybrałabym to, co jest mi najbliższe, najbliższe miejscu mojego zamieszkania. Myślę o budynku liceum im. Józefa Sowińskiego przy ulicy Rogalińskiej i jego otoczeniu – zieleni i terenowi rekreacyjno-sportowemu. Monumentalny budynek został zaprojektowany przez Mikołaja i Tadeusza Tołwińskich i oddany do użytku w 1923 roku. Reprezentuje styl neobarokowy z elementami klasycyzującymi i narodowymi. Otoczony jest zadbaną zielenią, dwoma boiskami (do piłki nożnej i koszykówki oraz do siatkówki) i bieżnią. Infrastrukturę sportową ocieniają wspaniałe lipy. To wyjątkowa – pod względem architektonicznym i przyrodniczym – niewielka enklawa w części Woli zdominowanej przez biurową zabudowę.

Twój dzień w Muzeum Warszawy – trzy słowa-skojarzenia.

Może tak: kolekcja – spotkanie – słońce.